Saturday, December 31, 2005

Opowiesci albinosa Nestora


Po kapieli udajemy sie na przechadzke po ¨miescie¨. Ta wyspa jest naprawde swietnie zorganizowana. Jest szkola, przed ktora znajduje sie wielkie boisko. Zaraz obok szpital. Pare sklepow, w ktorych za wiele jednak nie ma (nie ma na przyklad jednej z wazniejszych dla nas rzeczy, czyli piwa), bar (zamkniety). Nad woda wszedzie stoja male lodeczki Kuna - sa to ciosane z drewna dlugie kajaki. Na plazy znajduja sie rowniez male zagrodki. Zagladamy do srodka. Swinie! Zabawnie jest widziec swinie w otoczeniu palm, kiedy na dodatek ich chlewiki podmywa co chwile morska fala :).
Zagladamy do jednego z domow, wita nas tam bardzo mily chlopak, ktory przedstawia nam cala swoja rodzine. Co najzabawniejsze dalibysmy sobie reke uciac ze ten mlody Indianin jest gejem. Porusza sie bowiem i gestykuluje jak najdelikatniejsza z kobiet.
Wieczorem siadamy w restauracji, w strefie turystycznej. Zagaduje nas mezczyzna o jasniutkich wlosach, niebieskich oczach i bialej, pokrytej czerwonymi plamami skorze. Nazywa sie Nestor. Mowi, ze pracuje w Panama City jako profesor. I przyjechal Pan tu na wakacje?? Noooo, tak. Przyjezdzam tu mniej wiecej co 2 miesiace. Ma Pan tu rodzine - pytamy z zainteresowaniem??? Coz, wiem ze nie wygladam, ale ja tez jestem Kuna.
Okazuje sie ze nasz nowy przyjaciel jest albinosem, na co zreszta nie trudno bylo wpasc, patrzac na niego. Opowiada nam bardzo ciekawe rzeczy. Normalnie jeden albinos przypada srednio na 500 osobnikow. Wyspy San Blas sa pod tym wzgledem fenomenem. Tutaj albinosi wystepuja 10 razy czesciej!!!! Czyli srednio jeden na 50iu. Jak sie pozniej dowiadujemy, jest to spowodowane tym ze Kuna czesto wchodza w zwiazki z kims z dalszej badz bliskiej rodziny. Albinosi pojawiaja sie wiec wskutek stosunkow o zabarwieniu kazirodczym. Mimo tego uznawani sa na wyspach za osobniki wyjatkowe, posiadajace czesto jakies niesamowite wlasciwosci. Czesto obejmuja z tego wzgledu jakies wazne w spolecznosci funkcje. Pozniej teoria ta zda sie jakby potwierdzic w praktyce. Spotkamy wkrotce albinosa, ktory jest tutejszym szamanem, a i Nestor wyda sie cieszyc w tej wiosce dosyc duzym powazaniem.
Nestor jest mily i madry, udziela nam wiele waznych dla nas informacji. Opowiada nam o Sahila. Kongres nie pochodzi oczywiscie z wyboru, ale jest przekazywany w sposob tradycyjny. Zarzad nad wyspa przejmuja ci, ktorzy posiadaja najwiejksza wiedze na temat religii i ktorzy generalnie maja duzy autorytet. Spotykaja sie oni na zebraniach okolo 4 godzinnych prawie kazdego dnia.(!??chyba w wiekszosci po to zeby sobie gawedzic lezac w hamakach ;) Najwazniejsze ma miejsce w sobote i musi w nim uczestniczyc cala spolecznosc. W ciagu tygodnia praktycznie tez istnieje taki obowiazek, ale mozna sie od niego uchylic skladajac pisemne usprawiedliwienie swojej nieobecnosci. Np: ¨nie moge przyjsc bo jestem na rybach¨. (czesc z tych informacji ktore tu zamieszczam uzyskalismy juz pozniej, od dwoch innych miejscowych przewodnikow) Zabawne, zupelnie niczym w szkole :). W piatek Sahila sie nie zbiera bo jest to dzien tanca. W niedziele wszyscy odpoczywaja. Kongres wydaje specjalne dyrektywy. Moga byc one dosyc powazne i obejmowac swoim zasiegiem wiele spraw za jednym zamachem,, jak naprzyklad taka ze za sprawy dotyczace turystow odpowiedzialny jest szef kabanii (coz za subtelny sposob nadania komus monopolu na wyspie na prowadzenie najbardziej intratnego interesu. taka indianska licencja :), ale moga tez tyczyc sie spraw bardziej blahych i jednostkowych, np: Esteban musi bardziej dbac o swoj dom, bo wszedzie wkolo walaja sie smieci, w zagrodzie jest nieporzadek, a dzieci biegaja po ulicy bez opieki.
Wyspa Tigre wyglada sielankowo. Jedyne co daje do myslenia, ze moga tu istniec problemy swiata cywilizowanego to wszechobecne tablice: Nie bierz narkotykow! Narkotyki iszca ciebie i twoja rodzine! itd. Nestor tlumaczy nam ze narkotyki to rzeczywiscie duzy problem na San Blas. Po pierwsze nie ma tu zbyt wielu mozliwosci zarobku - mozna lowic ryby albo lepiej drozsze langosty, zaciagnac sie na statek, zarabiac na turystach, wyjechac do Ciudad Panama albo... zajac sie handlem narkotykami. Niektorzy wchodza w biznes narkotykowy ten najpowazniejszy - pomagaja kolumbijskim statkom w kontrabandzie, inni ocieraja sie o niego w sposob bardziej mhhhm... przypadkowy. Niektorzy Kuna w czasie polowow znajduja wyrzucone przez kolumbijskie kutry paczki (moze wpadly przypadkiem, moze poprostu sie nie miesily i zostaly wywalone przy przeladunku). W paczkach sa narkotyki. Dla zarobku zaczynaja rozprowadzac je we wlasnych spolecznosciach. I kolo sie nakreca.
Nestor obiecuje ze jeszcze napewno sie spotkamy. Wchodzimy do naszego namiotu. Marcin dochodzi do wniosku, ze jeszcze nigdy nie byl on rozbity w taaak pieknym miejscu.

No comments: