Sunday, December 25, 2005

Pierwsza w zyciu Wigilia poza Polska

Jeszcze nigdy sie tak nie zdazylo, nawet jak mieszkalem 3 lata w Niemczech zebym swiat nie spedzil w domu. Zawsze czeka sie na te swieta z niecierpliwoscia. A szczegolnie na Wigilie i zwiazane z nia tradycje. W naszym domu w Polsce zawsze dzien ten byl czyms wyjatkowym. Pachnial czerwonym barszczem i pierozkami z kapusta. Stol zawsze zdobil karp w galarecie, ktory wczesniej pare dni plywal w naszej wannie i ginal w koncu pod bezlitosnyhm ciosem naszego taty. Potrawy ktore kosztowalo sie zawsze tego jedynego dnia w roku. I wreszcie Wigilia w naszym domu to zawsze wielka i piekna zywa choinka ozdobiona tysiacami ozdob. No i prawie zawsze ci sami goscie od lat. Teraz tego wszystkiego nie bedzie, bo jestesmy w Kostaryce.

Ale na szczescie trafilismy do wspanialego domu, gdzie naprawde kochani ludzie starali sie jak mogli zebysmy tego dnia byli naprawde szczesliwi. W dzien Wigili spokoj panuje tutaj zupelny i nie ma takiej nerwowosci jaka panuje u nas w domu juz tydzien przed swietami. Nie ma tu mycia okien, sprzatania. Wszyscy zajmuja sie zakupami, jedzeniem i pakowaniem prezentow. Rodzina Gabi strasznie cieplo sie do siebie odnosi a takze i do nas, czujemy sie wiec tutaj wspaniale. Poniewaz mam rozwalony palec u nogi caly dzien siedze przy komputerze piszac wiadomosci i kopiujac plyty ze zdjeciami, noge maczac w jakims specjalnym wywarze. Niestety palec nie chce sie zagoic i wciaz cos tam z niego cieknie.

Okolo godziny 17 wychodzimy z domu do brata mamy Gabi. Wszyscy nas przedstawiaja kolejnym `czlonkom rodziny, ktorych jest tak wielu ze wszystkich imion trudno spamietac. Gospodarz jest bardzo milym czlowiekim i zapewnia nas ze jego dom jest tez naszym domem. Co chwila dostajemy cos do jedzenia. Poznajemy kobiete, ktora przez 30 minut z zachwytem mowi o naszym papiezu JPII i jej marzeniem jest odwiedzic jego grob. Dowiadujemy sie tez innej ciekawej rzeczy. Otoz slowa Polak uzywa sie w Kostaryce w odniesieniu do zawodu domokrazcy. Nazwa ta wziela sie od tego, ze po wojnie pojawili sie tutaj polscy zydzi, ktorzy zajeli sie handlem obwoznym. Dzis prace ta wykonuja miejscowi ale nazwa pozostala. Poznajemy tez Szwajcara Bruno. Na poczatku nie robi na mnie dobrego wrazenia. Nie byl w Polsce, ale ma przekonanie ze u nas w zimie wielu ludzi bez pracy marznie na ulicy bez dachu nad glowa. Mysli ze w Polsce mieszka tylko 20 milionow ludzi. Wiec tlumacze mu jak to jest naprawde. I ze ci co marzna to czesto po prostu pijaczkowie, ktorych nawet do schroniska przyjac nie chcieli bo nie potrafili sie podporzadkowac dwom panujacym tma regulom: zero kradziezy i zero picia alkoholu. W Kostaryce sklepy pracuja wlasciwie w Wigilie do 24 w nocy a dnia 25 otwarte sa normalnie. A 26 to juz wogole nie jest dzien swiateczny i wogole nikt nie rozumie, co to za swieto tego 26 grudnia.

Stoi tu w rogu choinka, ale tak poza tym wszystko wyglada na normalna imprezke bardziej sylwestrowa. Jest bufet, nikt nie siedzi przy stole i leci fajna muzyka, zero koled. Rozpoczynaja sie tance jak na party przystalo. Tancze wiec z Ola i z innymi prawie do upadlego. Podoba mi sie bardzo. Okolo 11 wszyscy zaczynaja rozdawac sobie prezenty spod choinki, sa i prezenty dla nas. Na kazdym opakowaniu jest kartka od kogo dla kogo, nie jak w naszym domu, ze pisze sie tylko dla kogo bo przeciez prezenty przynosi swiety Mikolaj. A i w Kostaryce nie ma wcale sw. Mikolaja prezenty przynosi nino Jezus czyli dzieciatko Jezus. No i jeszcze jedna roznica. Prezentow nie wolno rozpokowac teraz a dopiero nad ranem. Fajnie wyglada tez to , ze kazdy stoi z wielkim workiem do ktorego laduje prezenty przeznaczone dla jego rodziny. Na Wigilii gdzie jest 30 osob to praktyczna sprawa, bo wszystko przeciez moze sie pomieszac.

Okolo 12 w nocy impreza sie konczy. Zegnamy sie czule z wszystkimi i zmeczeni okolo 1 kladziemy sie spac. Nie spimy jednak dlugo bowiem Leopoldo syn siostry Gabi budzi nas juz o 7 rano. Feliz Navidad Feliz Naviadad - spiewa poruszajac sie w rytm muzyki. Rany co tak wczesnie. Okazuje sie ze dzieci czekaja na otwarcie prezentow a skoro nas nie ma nie moga ich otworzyc. Z trudem zwlekamy sie lozek. Teraz prezenty znowu rozdawane sa spod choinki ale juz mozna je rozpakowac. Dostaje fajna koszulke, czapke i poduszke nadmuchiwana do spania w autobusie. Ola tez podobne rzeczy plus jakies babskie ozdoby:)) I tak wlasciwie konczy sie nasza kostarykanska Wigilia. Bylo po prostu inaczej ale tez strasznie milo i rodzinnie.

No comments: