Monday, January 09, 2006

Szczury ladowe wracaja tam, gdzie ich miejsce.


I znowu ladujemy w Miramar. Tutaj przybijamy krotko piatke z wlascicielem hotelu, w ktorym wczesniej spalismy kupujemy wode i wpsakujemy do znanego nam juz autobusu. Na szczescie jest godzina 12. A wiec w Colon powinnismy wyladowac okolo godziny 15. Jest jeszcze jedna dobra wiadomosc. Kierowca informuje nas, ze pociag turystyczny, ktory koniecznie chcielismy zlapac odjezdza z Colon chyba o godzinie 16:00 lub 16:30. I rzeczywiscie. Autobus podjezdza pod sama stajce. Tutaj straznicy maja dla nas mila wiadomosc. Pociag rusza o 17:15. O wiec zdazylismy.

Nawet mamy czas by wyruszyc do kafejki internetowej, by wreszcie bo ponad tygodniowej ciszy dac znac wszystkim, ze zyjemy. Okazuje sie ze nasze przypuszczenia okazaly sie sluszne. Wszyscy juz strasznie przejeli sie brakiem wiesci od nas. Nasza mama zadzwonila nawet do Gabi do Kostaryki, a to znowu ustalila, ze przekroczylismy granice z Panama 28 grudnia. To bardzo mile, ze wszyscy sie tak martwili, ale jest jasne, ze czasem po prostu podorzujac nei masz dostepu do internetu, szczegolnie na wyspach zamieszkalych przez indian w bambusowych chatach, gdzie zamiast elektrycznosci na klepisku rozpalone jest ognisko.

I znowu widzimy tez straszne Colon, przed ktorym wszyscy nas ostrzegali. Naprawde niektore ulice wygladaja tu przerazajaco o czym juz pisalismy. Nam sie na szczescie nic nie dzieje i szczesliwie wsiadamy do pociagu relacji Colon – Ciudad Panama. Niestety nie jest to zwykly pociag, ale super luksusowy Express, ktory w godzine przemierza okolice kanalu panamskiego aby dotrzec do wybrzeza Pacyfiku. Za luksu trzeba placic, wiec bulimy za godzinna jazde astronomiczna sume 22 dolarow, ale nie chce opuscic okazji zobaczenia kanalu, bo to jedyna taka mozliwosc, poza zaokretowaniem sie na jakis statek. Czujemy sie tu jak wyrwani z innej bajki. Witaja nas przepiekne leganckie hostessy i wagon restauracyjny o wyposazeniu, jakiego nei powstydzilyby sie najlepszy hotel w Warszawie. Napoje kosztuja od 2 do 4 dolarow. Rezygnujemy wiec z tej przyjemnosci. Mamy swoj pyszny taniutki prowiant. Na szczescie w cenie biletu wliczony jest skromny poczestunek, z ktorego oczywiscie nie rezygnujemy. Pociag przemierza rzeczywiscie przepiekne obszary. Jest wiec u dzungla i jeziorka i bagna, no i wreszcie kanal po ktorym przemieszczja sie olbrzymie transportowce.

Strefa kanalu panamskiego do 1999 roku nalezala do USA, zwykli panamczycy poza tymi, ktorzy tu pracowali nie mieli tu wstepu. W strefie znajdowaly sie wojska USA, piekna domy, amerykanskie szkoly i supermarkety. Do dzis strefa kanalu, bedaca juz integralna czescia Panamy wyroznia sie wyraznie od pozastalej czesci kraju. Rowno przystrzyzona trawa, dobre drogi i brak smieci wsazuja ze jeszcze niedawno byl tu troche inny swiat. Po odejsciu amerykanow 4000 Panamczykow stracilo prace. Ale za to jak mowia miejscowi Panama tak naprawde od tego momentu odzyskala faktyczna niepodleglosc.

Po godzinie jazdy szczesliwie docieramy do Ciudad Panama. Teraz tylko nalezy dotrzec na miejsce spotkanai z naszym hostem, z ktorym Ola umowila sie telefonicznie jeszcze z Colon.

No comments: